sobota, 25 czerwca 2016

09: You came and broke the perfect girl


           Spoglądam na blondyna próbując ukryć rozczarowanie malujące się na mojej twarzy. Czy on naprawdę myśli, że byłbym zdolny tak załatwić jego siostrę? Ma mnie za takiego? Mam dość ciągłego oceniania mnie z góry, ale co to da? Nawet gdybym chciał, błagał czy chociaż prosił nie ucieknę od wyrobionej o mnie, nagannej opinii. To po prostu nieuniknione, a ja jestem tego świadomy.
- Myślałem, że nie jesteś dupkiem. – syczy, ciężko dysząc.
    Zdobywam się na odwagę i patrzę w jego niebieskie oczy; niegdyś błękitne jak bezchmurne niebo, teraz patrzące na mnie z wyraźną odrazą.
Podnoszę się z zimnego asfaltu, strzepując z siebie kurz i resztki godności, której pozbawił mnie Lenehan.
- Bo nie jest. – wtrąca się Madison. - To nie on to zrobił.
    Chłopak przeczesuje dłonią włosy, a na sam koniec wykonuje gest w moją stronę, którego nie spodziewałbym się po nim: podaje mi dłoń, a ja korzystam z jego pomocy i staję na równe nogi.
- Powie mi ktoś w końcu co się tutaj dzieje? – warczy, patrząc raz po raz na mnie lub dziewczynę.

piątek, 3 czerwca 2016

08: Maybe one day you'll understand

                                                                            

            Wychodzę z sali lekcyjnej z hukiem trzaskając drzwiami. Omal nie wyrywam ich z zawiasów, ale co mnie to obchodzi? Gdybym nie był zły nie wyżywałbym się na wszystkim, co stoi mi na drodze. Od samego początku wiedziałem, że szkoła nie jest miejscem dla mnie – zresztą świat też nie jest odpowiedni. Nie pomyślałem o jednym: co stanie się, jak znowu karzą mi zostać w tej samej klasie kolejny rok? Nie wytrzymam, chyba oszaleję i wtedy już na pewno trafię do psychiatryka.
Jestem zagrożony z kilku przedmiotów, głównie ścisłych. Jeśli nie nadrobię zaległości i nie poprawię tych pieprzonych ocen mogę pożegnać się z następnym etapem edukacji, a co za tym idzie, stracę kolejny rok życia poddając się nauczycielom, kiedy równie dobrze mógłbym cieszyć się upragnioną wolnością.

Siadam na szkolnym murze, rzucając obok plecak. Chowam twarz w dłoniach, oddycham równomiernie, próbując choć na chwilę przenieść się gdzieś indziej, uciec myślami, ale mam wrażenie, że tracę nad nimi kontrolę. Oddycham głęboko, choć nadal mam przed sobą obraz patrzącej na mnie z odrazą nauczycielki matematyki. Normalnie nie przejąłbym się tym, ale nie uśmiecha mi się siedzieć dodatkowy rok, zwłaszcza, że to nie pierwszy raz. Już kiedyś złe stopnie spowodowały, że straciłem szansę, by otrzymać promocję do następnej klasy. Przeklinam w duchu: po raz kolejny.
- Leondre? – cichy głos Madison pobrzmiewa w mojej głowie niczym echo.
       Rozdrażniony patrzę na nią z dezaprobatą, ale mój wyraz twarzy gwałtownie zmienia się, gdy zauważam, że pod tandetnymi, czarnymi okularami przeciwsłonecznymi skrywa się fioletowy siniak. Wstaję natychmiast podchodząc do dziewczyny. Bez słowa próbuję ściągnąć przedmiot, lecz zatrzymują mnie słowa Mad.
- Zostaw. – pomrukuje, odtrącając moją dłoń. - Mam dla ciebie propozycję.

sobota, 28 maja 2016

07: Lost souls make blurry eyes

            Kolejny dzień napawa mnie nadzieją, że to już koniec mojej egzystencji na tym świecie. Koniec problemów, przytłaczających myśli oraz nieczystych wspomnień. Wmawiam sobie, że jestem jedynie niewidocznym punktem, wśród otaczających mnie, idealnych ludzi. Samotność daje o sobie znać każdego dnia, a strach nie odpuszcza choćby na krok. Poczucie winy dręczy, jakby było odciśnięte niczym piętno na świadomości. Czas, by postawić się przeszłości, która miała nade mną nieograniczoną władzę. Pokazać, że nie jestem jedynie bezwartościową imitacją człowieka.
            Przerzucam plecak przez wysoki płot, który ląduję na mokrej ściółce. Zwinnie zaczynam wspinaczkę, po giętkiej, zardzewiałej siatce, wczepiając w nią palce. Przez chwilę balansuję na samym szczycie, gdzie strzelistym łukiem uchodzi drut kolczasty, a potem skaczę, lekko się chwiejąc.
   Mimo tego, że nie jest to mój pierwszy raz i dobrze wiem jak wylądować, muszę chwilę odczekać, by pulsujący ból przestał szczypać moje stopy.

   Droga do szkoły nie kojarzy mi się z niczym przyjemnym. Na samą myśl o powrocie do tego piekła, czuję wzmagającą się we mnie bezradność. Najgorsze uczucie, którego mogłem doświadczyć w życiu.

poniedziałek, 23 maja 2016

06: I grieve nothing

            Trzaskam drzwiczkami od szafki szkolnej i wyjmuję z niej kilka książek na kolejną lekcję. Odkąd wczoraj natknąłem się na Lenehana, jego siostrę i blondynkę mam ochotę niszczyć wszystko co stoi na mojej drodze. Jestem zmęczony ciągłym natłokiem problemów. Nie brak mi ich, a z każdym kolejnym dniem dochodzą nowe.
Odwracam się na pięcie, ale zatrzymuję się w pół kroku, gdy zauważam Madison i Jacka. Jak widać brunet bawi się dobrze, zarywając do siostry mojego kumpla. Za to ona wygląda na kompletnie znudzoną. Może mylę się co do niej. Może w rzeczywistości jest taka sama jak każda inna? Może tylko łudzę się, jak bardzo przypomina mi Chloe.

A może jednak nie?

           Cały czas wpatruję się w ich kierunku, chcąc się przekonać, jaka jest jej reakcja na jego poczynania. Wayne wciąż ją obejmuje, trudno z tej odległości stwierdzić, gdzie dokładnie zawędrowała jego ręka. Mógłbym jednak przysiąc, że Mad przewraca oczami.
Z zawadiackim uśmiechem podchodzę do nich, stając tuż przy zielonookiej.
- Nie tyka się cudzych dziewczyn, fagasie. - syczę przez zaciśnięte zęby, kładąc rękę na talii brunetki.
Chłopak patrzy na nas zdezorientowany, a ja czuję, jak mięśnie Madison napinają się. Próbuję jej pomóc pozbyć się tej przybłędy, niech nie wyobraża sobie zbyt wiele.
- Chodzisz z takim leszczem? - śmieje się gardłowo, póki nie odpycham go do tyłu.
- Spieprzaj, Wayne. - ucinam krótko, posyłając mu zirytowane spojrzenie.
- Mała, widzimy się po szkole. - mruga do niej porozumiewawczo, na co moja ręka odruchowo zaciska się w pięść.
  Ciągnę ją w stronę sali, gdzie powinniśmy mieć zaraz lekcję biologii.
- Przystopuj trochę bohaterze. - zatrzymuje się, patrząc na mnie wściekle. - Kto kazał ci się mieszać w moje sprawy?
  Na moją twarz wkrada się niewinny uśmiech, gdy dziewczyna złości się, marszcząc nos. To.. słodkie?


poniedziałek, 9 maja 2016

05: Fallen angel

             Powtarzam sobie, że muszę zachować spokój, że to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie. Kiedy to jest tak cholernie trudne, że aż nie możliwe. Mam wrażenie, że tkwi we mnie milion uwięzionych krzyków, a ja nie mogę pozwolić im się wydostać, bo po co krzyczeć skoro nie jest się słyszanym?
      Beznamiętnie wpatruję się w szkolny budynek, zastanawiając się czy jest sens, aby dzisiaj męczyć się z nauczycielami. Spójrzmy prawdzie w oczy - ani ja nie mam zamiaru przeszkadzać w lekcjach, ani nauczyciele nagminnie mnie upominać. Wyjście jest jedno, zresztą kilka opuszczonych godzin nie spowodują, że świat się zawali.
           Gwałtownie skręcam w uliczkę, która prowadzi do opuszczonej fabryki. To miejsce jest moim azylem, tylko tam jestem w stanie być sobą, bez kuratora, albo rodziców, próbujących przemówić mi do rozsądku. Nikt tam nie przychodzi, a i droga do budynku nie jest łatwa.
Zwinnie przeskakuje przez wyniszczone; metalowe ogrodzenie, by wylądować na mokrej ściółce.
Idąc dalej, wgłąb lasku zastanawiam się, czy aby na pewno nie zabłądziłem, nie orientując się, gdzie jestem. Dopiero po kilku minutach, gdy zauważam gmach fabryki, oddycham z ulgą.

           Wspinam się po ramach okien, uważając, by nie skaleczyć się odłamkami szkieł. Normalne wejście nie wchodzi w grę - drzwi są zabarykadowane. A szkoda, ułatwiłoby to sprawę. Gdy jestem kilkanaście metrów nad ziemią, wskakuję do środka, przez większy otwór w ścianie.
Otrzepuję się z zalegających na ubraniu pyłów i popiołu, po czym rzucam w kąt plecak, siadając obok.
    Samotność nie przeszkadza mi tak bardzo, jak myślałem, że będzie. Mimo tego, że zawsze zakrada się cicho i niepostrzeżenie, czasem zostawia kłamstwa w sercu, nie odstępuje cię na krok, to po prostu zgorzkniały samotny towarzysz, zasłonięty szarą mgłą.
Przesuwam palcami, po zimnej powierzchni, nie zapominając o liczeniu każdego oddechu. Kiedy życie pozbawione jest kolorów, wszystkie detale nagle nabierają na wartości. Wtedy wszystko wydaje się być interesujące, nawet niezliczone pęknięcia w ścianie. Nauczyłem się doceniać dar, jakim jest życie, choć czasami pragnę umrzeć, zniknąć nagle z tego świata.

Followers