Powtarzam sobie, że muszę zachować spokój, że to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie. Kiedy to jest tak cholernie trudne, że aż nie możliwe. Mam wrażenie, że tkwi we mnie milion uwięzionych krzyków, a ja nie mogę pozwolić im się wydostać, bo po co krzyczeć skoro nie jest się słyszanym?
Beznamiętnie wpatruję się w szkolny budynek, zastanawiając się czy jest sens, aby dzisiaj męczyć się z nauczycielami. Spójrzmy prawdzie w oczy - ani ja nie mam zamiaru przeszkadzać w lekcjach, ani nauczyciele nagminnie mnie upominać. Wyjście jest jedno, zresztą kilka opuszczonych godzin nie spowodują, że świat się zawali.
Gwałtownie skręcam w uliczkę, która prowadzi do opuszczonej fabryki. To miejsce jest moim azylem, tylko tam jestem w stanie być sobą, bez kuratora, albo rodziców, próbujących przemówić mi do rozsądku. Nikt tam nie przychodzi, a i droga do budynku nie jest łatwa.
Zwinnie przeskakuje przez wyniszczone; metalowe ogrodzenie, by wylądować na mokrej ściółce.
Idąc dalej, wgłąb lasku zastanawiam się, czy aby na pewno nie zabłądziłem, nie orientując się, gdzie jestem. Dopiero po kilku minutach, gdy zauważam gmach fabryki, oddycham z ulgą.
Wspinam się po ramach okien, uważając, by nie skaleczyć się odłamkami szkieł. Normalne wejście nie wchodzi w grę - drzwi są zabarykadowane. A szkoda, ułatwiłoby to sprawę. Gdy jestem kilkanaście metrów nad ziemią, wskakuję do środka, przez większy otwór w ścianie.
Otrzepuję się z zalegających na ubraniu pyłów i popiołu, po czym rzucam w kąt plecak, siadając obok.
Samotność nie przeszkadza mi tak bardzo, jak myślałem, że będzie. Mimo tego, że zawsze zakrada się cicho i niepostrzeżenie, czasem zostawia kłamstwa w sercu, nie odstępuje cię na krok, to po prostu zgorzkniały samotny towarzysz, zasłonięty szarą mgłą.
Przesuwam palcami, po zimnej powierzchni, nie zapominając o liczeniu każdego oddechu. Kiedy życie pozbawione jest kolorów, wszystkie detale nagle nabierają na wartości. Wtedy wszystko wydaje się być interesujące, nawet niezliczone pęknięcia w ścianie. Nauczyłem się doceniać dar, jakim jest życie, choć czasami pragnę umrzeć, zniknąć nagle z tego świata.